Gandzia – czarny Nietopies, którego piękny brzuszek możesz podziwiać w moich materiałach o masażu. Zrelaksowany, grzeczny aniołek, pies idealny…
Początki
Gdy poznaliśmy się z Gandzią (wtedy Zosią, a jeszcze wcześniej Nelą) siedzieliśmy w jednym narożniku pomieszczenia, Ona w drugim i… to by było na tyle. Nie było „miłości od pierwszego wejrzenia”, przynajmniej nie ze strony Nietopsa (wtedy jeszcze uszka miała klapnięte).
Pomyślałam sobie, że wiedząc to, co wiem, nie powinnam tego robić i właśnie dlatego to zrobię. Zabrałam szmatkę z Jej zapachem, zostawiłam zapach Samosi i przyjechałam po Nią tydzień później. Samosia zaakceptowała Ją od razu (co nie było oczywiste) i stała się dla Niej przybraną psią mamą – ich przyjaźń była cudowna.
Nasza przyjaźń przechodziła wiele prób (czasami nadal jestem testowana 😉 ). Na początku Gandziowe szczekanie było tak histeryczne, tak nakręcające, tak intensywne, że… często siadałam obok i po prostu ryczałam z bezsilności. Nie wiedziałam, jak Jej pomóc, jak to zatrzymać.
To był też czas mojego kursu Przewodnik Psa Pracującego, w trakcie którego część uczestników nocowała u mnie. Miałam więc do dyspozycji osoby z ogromną wyrozumiałością dla moich wymysłów – czekania, aż pozwolę wejść, siedzenia na ziemi, takie różne… Na zakończenie kursu Gandzia wymuszała głaski już od wszystkich. 😀
Nasi znajomi też byli instruowani co mogą, czego nie mogą – większość się słuchała i tak oto mamy Gandzię, która nadal korzysta ze szczeku jako pierwszego sposobu na wyrzucenie z siebie emocji, ALE… nie zapętla się już, nie zatraca w tym. Po prostu w ten sposób się komunikuje, reguluje. Po komunikacie dźwiękowym przystępuje do „spójrz na mnie, odmówisz tym maślanym oczkom? miziaj.”
Nic tylko tulić!
Gandzia jest niezwykle wrażliwą, czułą sunią, doskonale wyczuwającą nastroje.
Uwielbiam Ją obserwować w kontaktach z dziećmi i to nie dlatego, że „mogą z Nią zrobić wszystko”.
Właśnie… nie mogą. Gdy czuje się przytłoczona, gdy dziecko jest już „za bardzo” – Gandzia odchodzi. Nie „wytrzymuje” na siłę przy dziecku (co ostatecznie doprowadziłoby do upuszczenia powstrzymywanych emocji). Nietopies pięknie to sobie reguluje, a nie mieszka na co dzień z małymi dwunogami. Widuje się z nimi, ja Ją bacznie obserwuję i niezmiennie jestem pod ogromnym wrażeniem.
Tak samo reguluje sobie dotyk – gdy ma już dość delikatnie daje o tym do zrozumienia.
Gandzia jest też psem, który nie czuje się pewnie w obecności obcych ludzi, i tych trochę mniej obcych (sąsiedzi, znajomi, którzy rzadziej nas odwiedzają) często też. Tutaj też dba o siebie i swoją przestrzeń.
Czyli jednak pies idealny?
To teraz z drugiej strony.
Gandzia ma kilka przezwisk domowych: Dzik, Dziunia, Nietopies, Dzidziunia…, ale ma też kilka osiedlowych np.: cholera jedna. Słyszałam, że jest fałszywa, niegrzeczna… pewnie wielu nie usłyszałam, bo Gandzia akurat szczekała.
Tak, Nietopies sporo szczeka – wymusza tym dystans, wyraża emocje (z danego momentu, lub ktoś „obrywa” za poprzednie wydarzenia). Dlatego najmniej trafnym wydaje mi się określanie Jej jako fałszywej. Gandzia szczerze, głośno mówi, co myśli.
I nie, to nie jest dla mnie komfortowe. Jasne, że wolałabym, żeby była „grzecznym pieskiem”, który „wszystkich kocha”. Nie jest. Nie kocha wszystkich. Ludziom, których spotyka poza domem, nie ufa – powie im to. Nawet, gdy będą szli z Jej psim kumplem, z którym się bardzo lubi (tylko, gdy nie ma w pobliżu Jego ludzi).
Tak, skomplikowane. Ale… nie ma w tym tego przerażającego „samonakręcania” i zatracania się w szczekaniu. Powinnam to doceniać. Doceniam. Wiem, jak trudny miała start. Wiem, ile przepracowałyśmy. Wiem, że świetnie sobie radzi w sytuacjach, o których wcześniej mogłam tylko marzyć.
To nie jest łatwa miłość – nie zawsze
Patrzysz na tę piękną mordkę, wielkie uszy – jak można się nie zakochać?
Szczeka na człowieka – akceptujesz albo masz ochotę założyć czapkę niewidkę. Różnie bywa, bo ja jestem tylko człowiekiem i „lubię być lubiana”, Gandzia ma to w nosie (może nawet nie chce być lubiana, chce przestrzeni i spokoju).
Gandzia wiele mnie uczy. Na podstawie naszych relacji można by napisać piękną psychoanalizę… moją. 😉
Teraz leży sobie obok i pochrapuje – kocham tego Uszola.
Jest idealna.