W dzieciństwie dużo czasu spędzałam w koronach drzew. Wspinałam się na orzecha, żeby po prostu posiedzieć na gałęzi. Naturalnym było dla mnie przytulanie się do brzozy.
W „dorosłym życiu” czasami o tym zapominam. Ten wpis jest „przypomniajką”, że warto częściej odwiedzać leśnych znajomych. Liczę też na to, że zainspiruję do zawierania przyjaźni z mijanymi drzewami.
Przytulanie się do przedstawicieli leśnej społeczności, to niesamowicie bliski i namacalny kontakt z naturą. Można zatopić się w doznaniach, uruchomić swoje zmysły. Czuć. Być tu i teraz.
zmysł dotyku
Obejmując pień można poczuć strukturę kory. Zauważyć, że każdy gatunek ma inną. Drzewem mojego dzieciństwa jest wierzba. Przedstawiciele tego gatunku „strzegły” wjazdu do lasu, w którym mieszkaliśmy. Ich kora jest popękana, głęboko podłużnie bruzdowana. Przed bramą rosły brzozy, ich kora łuszczy się poziomymi płatami. Można poczuć, że brzoza jest giętka i elastyczna – łatwiej ją objąć (zwłaszcza małej Muszce 😉 ). Struktura kory nie jest jedyną rzeczą, którą możemy poczuć zmysłem dotyku – można skupić się również na ruchu powietrza, poczuć wiatr.
zmysł słuchu
Przykładając ucho do drzewa słychać, że ono żyje. To wspaniałe uczucie móc to zauważyć. Warto też chłonąć inne dźwięki przyrody: śpiew ptaków, szum gałęzi. Jesienią rozkoszuję się dźwiękiem moich kroków w opadłych liściach, a zimą dźwiękiem skrzypiącego mrozu.
zmysł węchu
Cudownie jest wziąć głęboki wdech i poczuć… „świeże powietrze”. To przeciwieństwo tego, co serwuje nam miejskie życie. Lubię obserwować, jak zapach zmienia się wraz ze zmianą pór roku. Inaczej pachnie drzewo wiosną, gdy wszystko budzi się do życia, inaczej latem w pełnym słońcu.
zmysł wzroku
Patrzenie na zieleń daje uczucie ulgi. To bardzo ważne, żeby dać oczom czasami odpocząć. Zamknąć je lub popatrzeć na coś innego niż ekran. W lesie można rozkoszować się grą świateł – zauważyć jaki cień rzuca nasz przyjaciel drzewo. Delikatne liście pokrywające długie, gibkie gałązki brzozy dają uspakajający, przyjemny cień.
Gdy użyjemy wszystkich zmysłów i zatopimy się w TU I TERAZ, przytulanie drzewa może być piękną medytacją.
Dygresja: napisałam o naszej przyjaźni do drzew i ich przytulaniu, ale… czy drzewa również się przyjaźnią? Tak, nawet „przytulają”!
„para prawdziwych przyjaciół pamięta o tym, by nie wytwarzać zbyt grubych konarów od strony drugiego drzewa. Żadne z nich nie chce niczego odbierać towarzyszowi i dlatego wytwarza potężne części koron tylko na zewnątrz, czyli w stronę „tych, którzy nie są przyjaciółmi”. Takie pary są tak mocno splecione korzeniami, że niekiedy nawet razem umierają.”
(Peter Wohlleben „Sekretne życie drzew”)
Być może myślisz, że nie masz na to czasu. Też tak czasami myślę. Ale… gdy znajdę się w lesie, to… czuję jak ładują się moje baterie, jak każdy oddech sprawia, że jestem spokojniejsza. Jestem bliżej natury, bliżej siebie.
Trzeba tylko (i aż) przełamać się i wyjść. Wyjść i przytulić się do drzewa.
„Doświadczaj (…) magii bycia jednością z roślinami i zwierzętami, które Cię otaczają, ze wszystkimi istotami ludzkimi, z całą piękną planetą skąpaną w ciele odległej gwiazdy
(Hector Garcia, Francesc Miralles „Shinrin Yoku. Japońska sztuka czerpania mocy z przyrody”)